Skaveni - pierwsze starcie
Po kilkugodzinnym odpoczynku Heinrich, Gedsindil i Carl postanowili udać się do kapitan Olgi aby dowiedzieć się, czy od dostarczonych rankiem dwóch zbirów udało się wyciągnąć jakieś informacje. Niestety oprócz informacji, iż służyli jakiemuś bogaczowi – na co wskazywała stawka jaką im płacił za ochronę w kwocie złotej korony za dzień – nic istotnego nie udało się od nich dowiedzieć. Nie wiedzieli kim jest a oni sami nie zadawali pytań przy takim zarobku. Wiedzieli tylko, że podążał w głąb kanałów i nie wiedzieli dokąd oraz w jakim celu.
Kluczową informacją natomiast okazała się informacja o kolejnym porwanym szlachcicu, wysłanniku do Waldenhof z samej stolicy. Ponoć mały chłopiec widział całe zajście jednak nikt nie chciał mu zbytnio wierzyć. Mały Franz został przekazany do świątyni Shalyi i tam drużyna postanowiła go znaleźć i przepytać. Na miejscu bez trudu odnaleźli rezolutnego malca, którego udało się przekonać by wskazał miejsce porwania. Jakkolwiek ilość porywaczy nie dało się jednoznacznie ustalić to istotną informacją okazał się fakt, iż chłopiec widział u nich ogony niczym u szczurów. Kiedy Heinrich dodatkowo na miejscu znalazł dziwną strzałkę od dmuchawki z tajemniczą substancją na czubku Carl natychmiast połączył to ze skavenami. Kiedy Gedsindil odprowadzał Franza do świątyni, niziołek zrobił szybki rekonesans w poszukiwaniu kanałów i dalszych tropów. Po powrocie elfa cała trójka zeszła na dół. Klucząc korytarzami dotarli do tunelu wydrążonego najpewniej całkiem niedawno na końcu którego jak się okazało znajdowało się stare wyrobisko kopalniane, we wnętrzu którego dostrzegli kilkunastu szczuroludzi popędzających porwanych ludzi z miasta. Niestety nie udało się uniknąć dostrzeżenia i cała trójka musiała uciekać wobec przeważających sił skavenów. Po dotarciu do końca tunelu, osłaniany przez strzelających towarzyszy Heinrich młotem na tyle skutecznie naruszył sufit, że udało się zawalić go zanim do nich dopadli.
Szybki raport Oldze skutkował mobilizacją strażników dróg, miejskich a nawet dwóch kapłanów Ulryka oraz Sigmara. Po dotarciu do tuneli pod miastem całość się podzieliła na trzy grupy i w asyście dwóch strażników Heinrich, Carl i Gedsindil udali się jednym z tuneli na poszukiwanie porwanych i ich oprawców. Na porwanego szlachcica i dwóch ludzi, w asyście dwunastu szczuroludzi natknęli się po niecałej godzinie poszukiwań. Szybko doszło do starcia z dziesiątką z nich. I kiedy zaczęli powoli acz skutecznie eliminować gryzoni wydarzyły się dwie rzeczy. Pierwszą było zabijanie więźniów przez jednego ze skavenów a drugą – pojawienie się potężnego szczurogra. Sytuacja szybko się odmieniła. Szczurogr zabił najpierw jednego a potem drugiego ze strażników po czym zabrał się za akolitę. Na szczęście Sigmar musiał być po stronie swych wyznawców gdy w pewnym momencie ciężko już poraniony Heinrich desperackim ale potężnym uderzeniem młota, gruchocząc ramię, żebra i kości stwora powalił go na ziemię. Widząc taką sytuację reszta czmychnęła niczym małe szczury ścigana przez nagle pojawiających się innych strażników. Użycie mikstur uchroniło Heinricha i Gedsindila przed zarazą a w konsekwencji śmiercią po czym zmęczeni wraz uratowanym szlachcicem udali się na spotkanie z władzami miasta i kapitan Olgą.
Kiedy odebrali już podziękowania za pomoc w rozwiązaniu problemu udali się na zasłużony odpoczynek do swoich kwater…